czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział pierwszy: Ron


" Wracasz do domu z dalekiej podróży
i tak bliskie jest wszystko dokoła!
Cienie mangowców i olbrzymia,
olbrzymia przed oknami topola."


Jedziemy tak już od  dziesięciu minut, byliśmy  na obrzeżach miasta mijaliśmy domy jednorodzinne,  dzieci bawiące się na podwórku,  zwierzęta, a nawet mijaliśmy szkołę.  Patrzę na zegarek za dziesięć czternasta  , taksówka zatrzymuje się z piskiem opon. Słyszę.

- Dziesięć funtów. – wyciągam portfel, biorę piętnaście funtów daję do ręki Stanley’owi  jak się dowiaduję z wiszącego prawa jazdy.
-Proszę Stanley, reszta dla Ciebie –uśmiecham się i wysiadam, zanim zamknę drzwi słyszę „dziękuję” zamykam drzwi a taksówka od razu odjeżdża, stoję na mojej ulicy, idę wzdłuż mijam księgarnie i antykwariaty , skręcam w boczną uliczkę i dochodzę do „Dziurawego Kotła”. Otwieram drzwi i słyszę rozmowy czarodziejów, czuję zapach ognistej whisky, widzę dwóch czarodziejów którzy biją się o kieliszek i ich kolegów próbujących ich rozdzielić, przestaję zwracać uwagę na bijących się mężczyzn, rozglądam się za barmanem, i widzę mojego ukochanego braciszka Ronalda, nie zauważył mnie jeszcze jest zbyt zajęty obsługiwaniem ludzi, Ron dorabia sobie tutaj, jako pracownik wydziału mugolskiego w Ministerstwie Magii dużo nie zarabia, mój brat troszkę się zmienił podkrążone oczy, tygodniowy zarost, lekki brzuszek ach ten Ronald ciekawe jak mu się układa z Lavender po tym jak Hermiona wyszła za Harry’ego … Idę w ciemny róg baru, siadam przy barze i wołam „Barman!” Ron podchodzi  do mnie zaraz i pyta.
-Co podać szanownej klientce ? – nawet na mnie nie patrzy, tylko uparcie trze blat.
-Jeden kieliszek ognistej oraz dużą porcję uścisków.
-Uścisków…?-wyszeptał i spojrzał na mnie, a jego znużona twarz rozjaśniła się dużym promiennym, szczerym uśmiechem .
-Ginny! –wybiega za lady i mocno mnie ściska- Co ty tu Ginny robisz? Nie uprzedzałaś że przyjeżdżasz!
-Ron też Cię miło widzieć- skarciła go za takie przywitanie, ale zaraz się uśmiechnęła- chciałam wam zrobić niespodziankę.
-No i Ci się udało! A mama? Wie już? –pokręciłam głową- A kiedy jej powiesz że przyjechałaś?
-Jak tylko skończę rozmawiać z tobą, udam się do (odbudowanej) Nory. A teraz mów co tam słychać u Ciebie i Lavender?
-Ogólnie to dobrze, mamy zamiar się w sierpniu pobrać, chcieliśmy Ci wysłać zaproszenie na nasz ślub ale tak trudno Cię zlokalizować, lecz skoro tu jesteś, zapraszam Cię osobiście – szczery uśmiech.
-Och to wspaniale! A co u Harry’ego i Hermiony ? Wszystko w porządku ?
-Tak, wszystko w jak najlepszym porządku, mają trójkę dzieci. Najstarszego syna Albusa, później jest Syriusz a na sam koniec Carly. Albus ma osiem lat, Syriusz siedem a Carly to urocza pięciolatka.
-Podobna do Hermiony ?
-Szczerze mówiąc to nie bardzo umiem to stwierdzić ma oczy Harry’ego usta duże i pełne, rumiane policzki, długie falowane brązowe włosy i jest bardzo szczupła . A i już od najmłodszych ciągnie ją do książek.
-Nie mów mi że już czyta? – zapytałam z nutką przerażenia w głosie.
-Nie… podgryza – śmiech, ciepły śmiech. Zawtórowałam mu w tym śmiechu.
-Ach…druga Hermiona nam rośnie! 
-Najwyraźniej, mam na dzieję że nie będzie męczyła ani podgryzała moich dzieci –chwila śmiechu- a u Ciebie Gin co się wydarzyło? Nie widziałem Cię aż dziesięć lat. Gdzie pracujesz? Masz męża? Na jak długo zostajesz? Gdzie mieszkasz? Mam ci tyle pytań do zadania…
-Dobrze, dobrze, po kolei . Pracuję jako adwokat mugolski jak i czarodziejski . Nie, nie mam męża. No jeszcze nie wiadomo. Mieszkam przy Charing Cross Road w kamienicy, mieszkanie z trzema pokojami, dwie sypialnie, salon, łazienka i kuchnia. 
-Adwokat? No, no Gin…ładnie. Gdzie dotąd byłaś? Nie mogliśmy z tobą kontaktu złapać odkąd wyjechałaś, myśleliśmy o najgorszym a ty nagle po dwóch latach wysyłasz list z przeprosinami, a teraz  jesteś tu…
-Ron byłam to tu to tam… 
-A dokładniej?
-We Francji , Hiszpanii , Bułgarii , Włoszech, Libii, Serbii, Tajlandii, Rosji, Grecji  i wreszcie w Japonii a teraz jestem tu, w Londynie.
-Przez dziesięć lat jeździłaś po świecie? – zapytał mój braciszek z niedowierzaniem.
-Tak. A i przywiozłam coś dla ciebie z Japonii…
-Naprawdę? 
-Tak ale to dam Ci i reszcie, wiesz dla wszystkich coś przywiozłam…
-A myślałem że jako jedyny coś dostanę…
-…ale to dopiero dam wam w niedzielę. A  i zorganizuję małą imprezę powitalną u siebie, zaproszeni jesteście oczywiście Ty wraz z Lavender – uśmiech-i kilka innych osób jeszcze zaproszę…
-Ależ Ginny, w niedzielę mama robi rodzinny obiad Bill z Fleur przyjeżdża i no wiesz…
-Wiem, to najwyżej przełożę na później moją imprezę. Dobrze? 
-Dobrze.
-Ron chyba będę już szła.
-Idź, idź tylko pamiętaj idź do mamy.
-Ron pójdę jutro dobrze?
-Dobrze.
-A i nic się nie wygadaj że przyjechałam. Ok?
-Ok.
-Idę – buziak w policzek i mocny uścisk.


****
Mam nadzieję że się wam spodoba :)
Możecie pisać na mojego maila sylwunia_ja@wp.pl ;)
EDIT!!!: Mała zmiana dzieci Pottera są starsze!!!

2 komentarze:

  1. I jest super :) Bardzo mi się podoba i się uśmiałam z tego "brzuszka" Rona. Świetnie kreujesz postaci i jestem bardzo ciekawa pierwszego spotkania z Harry'm i Hermioną, no i resztą.
    Rozdział jest świetny i wciągający.
    Gratuluję, Prongs. :))
    PS: Lecę czytać dalej. Ale mnie wkręciło. xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh dziękuję za kolejny komentarz! :)

      Cieszę się że Ci, się rozdział spodobał. Na przestrzeni kolejnych powinnaś zauważyć że zmieniłam się i to na lepsze w pisaniu :)

      Czytaj, czytaj! Miło mi że cię wciągnęłam, w to opowiadanie :))

      Usuń

Obserwatorzy