"
Wracasz do domu z dalekiej podróży
i tak bliskie jest wszystko dokoła!
Cienie mangowców i olbrzymia,
olbrzymia przed oknami topola."
Jedziemy tak już
od dziesięciu minut, byliśmy na obrzeżach miasta mijaliśmy domy jednorodzinne, dzieci bawiące się na podwórku, zwierzęta, a nawet mijaliśmy szkołę. Patrzę na zegarek za dziesięć czternasta , taksówka zatrzymuje się z piskiem opon.
Słyszę.
- Dziesięć funtów. – wyciągam portfel, biorę piętnaście funtów daję do ręki
Stanley’owi jak się dowiaduję z
wiszącego prawa jazdy.
-Proszę Stanley, reszta dla Ciebie –uśmiecham się i wysiadam, zanim zamknę
drzwi słyszę „dziękuję” zamykam drzwi a taksówka od razu odjeżdża, stoję na
mojej ulicy, idę wzdłuż mijam księgarnie i antykwariaty , skręcam w boczną
uliczkę i dochodzę do „Dziurawego Kotła”. Otwieram drzwi i słyszę rozmowy
czarodziejów, czuję zapach ognistej whisky, widzę dwóch czarodziejów którzy
biją się o kieliszek i ich kolegów próbujących ich rozdzielić, przestaję
zwracać uwagę na bijących się mężczyzn, rozglądam się za barmanem, i widzę
mojego ukochanego braciszka Ronalda, nie zauważył mnie jeszcze jest zbyt zajęty
obsługiwaniem ludzi, Ron dorabia sobie tutaj, jako pracownik wydziału
mugolskiego w Ministerstwie Magii dużo nie zarabia, mój brat troszkę się
zmienił podkrążone oczy, tygodniowy zarost, lekki brzuszek ach ten Ronald
ciekawe jak mu się układa z Lavender po tym jak Hermiona wyszła za Harry’ego …
Idę w ciemny róg baru, siadam przy barze i wołam „Barman!” Ron podchodzi do mnie zaraz i pyta.
-Co podać szanownej klientce ? – nawet na mnie nie patrzy, tylko uparcie trze
blat.
-Jeden kieliszek ognistej oraz dużą porcję uścisków.
-Uścisków…?-wyszeptał i spojrzał na mnie, a jego znużona twarz rozjaśniła się
dużym promiennym, szczerym uśmiechem .
-Ginny! –wybiega za lady i mocno mnie ściska- Co ty tu Ginny robisz? Nie
uprzedzałaś że przyjeżdżasz!
-Ron też Cię miło widzieć- skarciła go za takie przywitanie, ale zaraz się
uśmiechnęła- chciałam wam zrobić niespodziankę.
-No i Ci się udało! A mama? Wie już? –pokręciłam głową- A kiedy jej powiesz że
przyjechałaś?
-Jak tylko skończę rozmawiać z tobą, udam się do (odbudowanej) Nory. A teraz
mów co tam słychać u Ciebie i Lavender?
-Ogólnie to dobrze, mamy zamiar się w sierpniu pobrać, chcieliśmy Ci wysłać
zaproszenie na nasz ślub ale tak trudno Cię zlokalizować, lecz skoro tu jesteś,
zapraszam Cię osobiście – szczery uśmiech.
-Och to wspaniale! A co u Harry’ego i Hermiony ? Wszystko w porządku ?
-Tak, wszystko w jak najlepszym porządku, mają trójkę dzieci. Najstarszego syna
Albusa, później jest Syriusz a na sam koniec Carly. Albus ma osiem lat, Syriusz siedem a Carly to urocza pięciolatka.
-Podobna do Hermiony ?
-Szczerze mówiąc to nie bardzo umiem to stwierdzić ma oczy Harry’ego usta duże
i pełne, rumiane policzki, długie falowane brązowe włosy i jest bardzo szczupła
. A i już od najmłodszych ciągnie ją do książek.
-Nie mów mi że już czyta? – zapytałam z nutką przerażenia w głosie.
-Nie… podgryza – śmiech, ciepły śmiech. Zawtórowałam mu w tym śmiechu.
-Ach…druga Hermiona nam rośnie!
-Najwyraźniej, mam na dzieję że nie będzie męczyła ani podgryzała moich dzieci
–chwila śmiechu- a u Ciebie Gin co się wydarzyło? Nie widziałem Cię aż dziesięć
lat. Gdzie pracujesz? Masz męża? Na jak długo zostajesz? Gdzie mieszkasz? Mam
ci tyle pytań do zadania…
-Dobrze, dobrze, po kolei . Pracuję jako adwokat mugolski jak i czarodziejski .
Nie, nie mam męża. No jeszcze nie wiadomo. Mieszkam przy Charing Cross Road w
kamienicy, mieszkanie z trzema pokojami, dwie sypialnie, salon, łazienka i
kuchnia.
-Adwokat? No, no Gin…ładnie. Gdzie dotąd byłaś? Nie mogliśmy z tobą kontaktu
złapać odkąd wyjechałaś, myśleliśmy o najgorszym a ty nagle po dwóch latach
wysyłasz list z przeprosinami, a teraz
jesteś tu…
-Ron byłam to tu to tam…
-A dokładniej?
-We Francji , Hiszpanii , Bułgarii , Włoszech, Libii, Serbii, Tajlandii, Rosji,
Grecji i wreszcie w Japonii a teraz
jestem tu, w Londynie.
-Przez dziesięć lat jeździłaś po świecie? – zapytał mój braciszek z
niedowierzaniem.
-Tak. A i przywiozłam coś dla ciebie z Japonii…
-Naprawdę?
-Tak ale to dam Ci i reszcie, wiesz dla wszystkich coś przywiozłam…
-A myślałem że jako jedyny coś dostanę…
-…ale to dopiero dam wam w niedzielę. A
i zorganizuję małą imprezę powitalną u siebie, zaproszeni jesteście
oczywiście Ty wraz z Lavender – uśmiech-i kilka innych osób jeszcze zaproszę…
-Ależ Ginny, w niedzielę mama robi rodzinny obiad Bill z Fleur przyjeżdża i no
wiesz…
-Wiem, to najwyżej przełożę na później moją imprezę. Dobrze?
-Dobrze.
-Ron chyba będę już szła.
-Idź, idź tylko pamiętaj idź do mamy.
-Ron pójdę jutro dobrze?
-Dobrze.
-A i nic się nie wygadaj że przyjechałam. Ok?
-Ok.
-Idę – buziak w policzek i mocny uścisk.
****
Mam nadzieję że się wam spodoba :)
Możecie pisać na mojego maila sylwunia_ja@wp.pl ;)
EDIT!!!: Mała zmiana dzieci Pottera są starsze!!!
I jest super :) Bardzo mi się podoba i się uśmiałam z tego "brzuszka" Rona. Świetnie kreujesz postaci i jestem bardzo ciekawa pierwszego spotkania z Harry'm i Hermioną, no i resztą.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny i wciągający.
Gratuluję, Prongs. :))
PS: Lecę czytać dalej. Ale mnie wkręciło. xd
Oh dziękuję za kolejny komentarz! :)
UsuńCieszę się że Ci, się rozdział spodobał. Na przestrzeni kolejnych powinnaś zauważyć że zmieniłam się i to na lepsze w pisaniu :)
Czytaj, czytaj! Miło mi że cię wciągnęłam, w to opowiadanie :))