Hej!
Wyjątkowo piszę coś od siebie na górze, a nie tak jak zwykle, na dole. Otóż to jest ten rozdział w którym dowiecie się, co się dzieje na pokładzie samolotu Ginny. Rozdział po raz pierwszy dedykuję Pawłowi, ponieważ chciał mnie ukatrupić za trzymanie w niepewności. Miło mi także że zadajecie pytania dotyczące bloga na asku :))
Tak więc bez dłuższego przedłużania, o to i rozdział!
*HERMIONA -
GIN JUŻ WYLECIAŁA* 20 LIPCA 2008 ROK.
Siedzę w
domu u Lavender, pijemy herbatę w ciepłym salonie, w tle grają wiadomości.
-Znowu wyleciała, była w Londynie dziewięć dni i znów wyleciała do tej
cholernej pracy.
-Wiem Hermiono, mnie też to denerwuje. W ogóle nie można się nią nacieszyć bo
zaraz znika. - Lavender jako jedyna mnie rozumiała, odkąd wyszła za Ronalda jej
kontakty z Ginny się znacznie polepszyły i traktuje ją zresztą tak jak ja, jak
młodszą siostrę.
-Ona jest chyba zadowolona z tego powodu...
-Z jakiego Hermi?
-Z tego że lata po świecie, ma dobrą pracę i może mieszkać wszędzie, że jest
szanowanym adwokatem... Z tego całego jej życia.
-Na pewno jest szczęśliwa z tych powodów, lecz jestem prawie pewna na sto
procent że nie jest zadowolona że nie ma przy sobie rodziny.
-Niby tak, ale sama zaczynam w to wątpić...
-Nie mów tak! Ginny nas wszystkich kocha i życie by za nas oddała!
-Wiem Lav... - pomimo iż Lavender krzyczała słyszałam w jej głosie smutek i
rozgoryczenie podobnie jak i w moim głosie było słychać to samo - Ale jest mi
tak trudno - łza spłynęła po moim policzku a głos się złamał - nie wytrzymuję
już tej naszej rozłąki... Przyleciała po dziesięciu latach na dziewięć dni z czego
widziałam się z nią jakieś dwa razy?
-Ja się z nią widziałam tylko na obiedzie u mamy... - głos Lav też się załamał
i zaczęła ze mną płakać, siedziałyśmy w ciszy, popłakując sobie gdy naszą uwagę
przykuł komunikat w wiadomościach.
-Uwaga! Pilne! Wiadomości z ostatniej chwili! Jeden z pasażerów samolotu
lecącego z Londynu do Turcji okazał się TERRORYSTĄ, wymachuje bronią i grozi że
wszystkich pozabija jak policja nie da mu kilkunastu tysięcy dolarów, na
pokładzie samolotu jest na szczęście psycholog, który już pertraktuje z
terrorystą puki co ten jest nie ugięty, nie wziął żadnych zakładników. Będziemy
państwa informować na bieżąco, listę pasażerów podamy za godzinę kiedy policja
nam je udostępni, proszę śledzić uważnie nasz program. A teraz mała kózka która...
Nie słuchałam dalej, to co usłyszałam mocno mną wstrząsnęło, Gin wyleciała
planowo czyli pół godziny temu do Turcji... Z Londynu, spojrzałam na Lav która
miała minę przestraszonego dziecka, spojrzała na mnie z łzami w oczach.
-A-a-a-a jeżeli tam-tym s-samolotem leci G-Ginn-n-n-yyy? - wyszlochała,
spojrzałam na nią przestraszona.
-Nie wiem! Musimy czekać tą cholerną godzinę, podczas której albo Gin spokojnie
będzie sobie leciała ewentualnie może zostać zakładni-i-czką... - płakałam już
rzewnymi łzami i szlochałam identycznie, jak i moja przyjaciółka.
-Za-za-zadzwońmy do jej se-se-sekretarkiiii - powiedziała podając mi telefon
stacjonarny, postarałam się uspokoić, drżącymi, skostniałymi palcami wystukałam
numer *cisza* sygnał, jeden, drugi, trzeci, piąty nic, kiedy chciałam się
rozłączyć odezwał się głos Margaret.
-Dzień dobry, z tej strony Margaret
White sekretarka panny Ginevry Weasley, w czym mogę pomóc?
-Dzień dobry, jestem Hermiona Potter, przyjaciółka Ginny.
-Ach tak, pani Potter. W czym mogę pomóc?
-Chciałam się zapytać czy tym lotem co jest o nim mowa w telewizji leci Ginny?
-Hm... Nie wiem o jakim samolocie mówią proszę pani, jak tylko się dowiem jaki
to numer samolotu to sprawdzę którym leci panna Weasley, dobrze?
-Dobrze, czyli mam do pani zadzwonić?
-Nie, nie trzeba. Ja skontaktuję się z panią... Mam dzwonić na ten numer?
-Tak, było by miło, dziękuję.
-Do usłyszenia.
-Do usłyszenia.
Rozłączyłam się i trzęsłam się cała, Lav podobnie, spojrzała na mnie zapłakana
a ja smutno się uśmiechnęłam.
-I co? Jest na pokładzie tego samolotu czy nie jest?
-Nie wie...
-Jak to nie wie?!
-Muszą podać numer samolotu, jak go podadzą to się dowiem.
-Czyli co?! Mamy bezczynnie siedzieć i czekać na telefon od tej sekretarki?!
-Na to wygląda, pojadę po dzieciaki i przyjadę do Ciebie. Zadzwoń do Rona i
spytaj czy wie, ale niech broń boże nie dzwoni do swojej mamy i taty nie
potrzebnie by się tylko zamartwiali.
-Dobrze, powiem mu to i powiem też żeby zadzwonił do braci żeby też wiedzieli,
to wszyscy możemy być razem siedząc u nas w domu.
-Dobry pomysł, lecę po dzieciaki.
Powiedziała Hermiona i wyszła, Lavender zaś zadzwoniła do swojego męża
dokładnie śledząc wiadomości podawane w telewizji. Po dwudziestu minutach wpadła zasapana
Hermiona z Carly, Syriuszem i Albusem rozebrała dzieciaki z bluz i sweterków
„Pewnie będą wracać w nocy” pomyślała Lavender.
-I jak? Powiedzieli coś? – zapytała zdejmując z Carly ciemnoniebieski sweterek,
dziewczynka uśmiechnęła się do Lavender szeroko, długie brązowe włoski lekko
falujące sięgały jej łopatek, ubrana była w szare legginsy, tunikę na trzy
czwarte rękawa z Puccą i do tego trampki, wyglądała uroczo uśmiechając się jak
aniołek podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła, podniosłam ją i tak stałyśmy
się przytulając, ja wciąż rozmawiając z Hermioną, Carly bawiąc się moimi
włosami.
-Dzwoniłaś do Rona? – spytała Hermiona zdejmując właśnie ostatniego buta
przechylając się bliżej podłogi, spojrzała na mnie a ja kiwnęłam jedynie głową
bo Carly wkładała mi włosy do oczu i buzi.
-Co powiedział? Carly! Uspokój się, mamusia stara się rozmawiać z Ciocią Lav –
jej córka grzecznie posłuchała i poprosiła ciocię aby ją odstawiła na ziemię,
spełniła jej prośbę i pobiegła w stronę schodów żeby wejść na górę, do pokoju
jej córki, gdzie za pewnie znajdują się także jej bracia, w krótce zniknęła nam z oczu i zostałyśmy same,
poszłyśmy do kuchni i zaparzyłyśmy sobie kawę siedząc przy stoliku rozmawiając.
-Nic szczególnego, nie powiedział, jedynie że wie i postara się jak najszybciej
wrócić do domu, już zadzwonił do Freda i George, Billa i Percy’ego będą tu za
jakąś godzinę.
-To dobrze, mówili coś w wiadomościach? A dzwonił do Harry’ego?
-Nie wiem, nic o Harrym nie mówił… Nie mówili nic cały czas te same informacje
nic ciekawego. – rozległy się dwa dźwięki pierwszy to był dzwonek stacjonarnego
a drugi to pukanie do drzwi.
-Ja pójdę odebrać telefon, Ty Lav idź do drzwi.
-Ok.
Poszłam do telefonu i go odebrałam.
-Halo?
-Dzień dobry, tu Margaret White.
-Ach tak. I wie pani coś na temat Ginny?
-Tak wiem. Niestety ale pani przyjaciółka, a moja szefowa leci tym samolotem…
Wszyscy w naszej kancelarii wyczekują komunikatów na temat samolotu. Będę panią
informować na bieżąco. Dobrze?
-Dobrze. – to co powiedziała Margaret odbijało mi się echem po głowie, jak w
jakimś transie poszłam do kuchni i drżącą dłonią wzięłam kubek. Słyszałam głos
Lavender mówiący aby osoby które przyszły weszły do domu, później słyszałam
głoś bliźniaków i ich żon a potem już nic, siedziałam tak oszołomiona gdy
zaczęły spływać mi po twarzy łzy, szlochałam i szlochałam do puki wszyscy nie
przyszli do kuchni .
-I kto Hermi dzwonił? – spytała Lav wchodząc do kuchni niosąc potrawę którą za
pewnie przygotowała Katie. Miała głos rozradowany lekko przy smucony lecz gdy
tylko zobaczyła moją minę zapytała z przerażeniem – Hermiono! Kto dzwonił?!
-Margaret, sekretarka Ginny – wszyscy zebrali się w kuchni czekając w napięciu
co powiem. – Ginny leci tym samolotem.
Usłyszałam brzęk rozbijającego się szkła o podłogę, masowe wciągnięcia
powietrza i szlochanie Angeliny, Katie oraz Lav.
-Ja-jak to? – jąkając zapytała się Angie.
-Normalnie… SIEDZI NA TYM PIEPRZONYM
POKŁADZIE TEGO JEBANEGO SAMOLOTU!- wykrzyknęła Hermiona tracąc nad sobą
kontrolę, nie przejmując się tym że Carly, Albus i Syriusz mogą to słyszeć, rozpłakała
się i wyciągnęła komórkę wszyscy stali w milczeniu, Lav jako pierwsza się
odezwała.
-Do kogo dzwonisz Hermiono?
-Do Harry’ego i Rona aby natychmiast tu przyjechali – odpowiedziała już
spokojniej. Dodzwoniła się do nich i już po dwudziestu minutach byli u nich
siedząc z nimi wszystkimi zamartwiającymi się o Gin słuchając wiadomości, nic
na razie nowego nie mówili, już mieli wychodzić aby oglądać wiadomości w swoich
domach gdy rozległ się komunikat: „W skład pasażerów lotu 42542 wchodzą : Marley Thomson – psycholog , Boby Rey –
lekarz, chirurg, Steward Holmie - pisarz, Melanie Black – dyrektor banku, Linda
Black – urzędniczka, Dany Potter – dyrektor kliniki lekarskiej oraz Ginevra
Weasley – prawnik, adwokat. – na to ostatnie imię i nazwisko zamarli lecz
słuchali dalej bardzo uważnie – napastnik wciąż rozmawia z psychologiem obecnym
na pokładzie samolotu, nadal bez skutku, dyrektor okręgowego banku już załatwia
przelew na konto bankowe żony napastnika który jak wyjawił psychologowi, ich
córeczka jest chora na raka serca i potrzebna jest operacja na którą niestety
nie stać naszego napastnika, kluczową rolę odgrywa tutaj pani adwokat którą
nasz napastnik poprosił aby go broniła, napastnik bez żadnych gróźb czy biorąc
zakładników poprosił panią Weasley aby zgodziła się go bronić w sądzie, ta nie
odmówiła czym załagodziła sytuację. Będziemy państwa informować na bieżąco a
teraz posłuchajmy Richarda Morela dyrektora policji który zajmuje się tą
sprawą.
Nikt dalej już nie słuchał, patrzyliśmy jedynie po sobie gdy nagle do Hermiony
przybiegła Carly ze łzami w oczach.
-Co się stało kochanie? – zapytała czule Hermiona
-Boje się o cioce Inny.
-Nie bój się skarbie, Cioci nic nie jest.
-Naprawdę?
-Naprawdę, leć do swoich braci i powiedz że zaraz będzie kolacja.
-Dobze
Nim się obejrzeliśmy Carly biegła już po schodach swoimi krótkimi nóżkami
tupała dość cicho jak na pięciolatkę. Starała się uspokoić, a Harry ją głaskał
po ramieniu, gdy ta nagle wstała.
-Nie mogę tak bezczynnie siedzieć!
Wykrzyczała jak nigdy, zawsze opanowana a teraz nią miota jakby jakiś szatan.
-Hermiono…
Zaczął spokojnie Harry.
-Nie żadne Hermiono, taka prawda. Ron to twoja siostra, wasza też – powiedziała
pokazując na resztę rudzielców – Lavender twoja przyjaciółka, Harry twoja też.
A wy siedzicie tak bezczynnie nic nie robiąc, nie przejmujecie się tym że grozi
jej niebezpieczeństwo? Nie boicie się o
nią?
Rozejrzała się po zgromadzonych w kuchni osobach i prychnęła.
-No tak, najchętniej to czekalibyście na to aż wszystko samo się rozwiąże. Nie
mogę dłużej tak siedzieć wychodzę, i biorę kluczyki od auta. Banda tchórzy. –
powiedziała wkraczając do salonu, wszyscy pobiegli za nią.
-Hermiono! – rozległ się głos ze wszystkich gardeł.
-Wychodzę, Harry zajmij się dziećmi.
Wyszła i trzasnęła drzwiami, staliśmy ogłupieni i oszołomieni jak jakieś figury
woskowe.
-I co teraz zrobimy?
Odezwała się cicho Lav którą Ron czule przytulał, Harry i bliźniacy spojrzeli
na nich, za to Charlie się odezwał.
-Nic, możemy jedynie czekać. Hermiona jest rozsądna, trzeba teraz zająć się
dziećmi i czekać aż wróci.
Przytaknęliśmy.
Nie spodziewałam się takiej sytuacji, ale jestem pozytywnie zaskoczony gdyż lubię jak coś takiego dzieje się w opowiadaniach. Pozostaje tylko czekać, na rozwiązanie sytuacji. Czy Ginny coś się stało ? Kto ją uratuje ? Pisz pisz szybko kolejną część :D
OdpowiedzUsuńmagia-to-potega.blogspot.com
Piszę piszę :)))
UsuńZastanawia mnie jedno w twojej wypowiedzi 'spodziewałam' i 'zaskoczony'? :D
Świetne, choć, inetersuje mnie jedno... Oni są czarodziejami, dlaczego się nie teleportują do Ginny? O.o
OdpowiedzUsuńI co zrobią? Nie mogą, tam są mugole. Nie mogą tak się pojawić pomyśl jak czarodziej który nie chce aby go zauważyli mugole miś.
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam, za nie składny komentarz. Zwyczajnie o tej porze jeszcze dogorywam w łóżku, ale nie mogłam się powstrzymać, widząc Twoje powiadomienie :)
Tyle emocji pokazałaś w jednym rozdziale, że nie pogadasz :) Zastanawia mnie jednak fakt, że w opowiadaniu o czarodziejach nie ma prawie w ogóle wzmianki o użyciu maggi. Ten fakt mnie minimalnie przytłacza..
Jednak wszystko inne jest pięknie napisane! Dialogi, są naprawdę realistyczne, wszyscy się martwią o Ginny.
Bardzo ładnie wymyśliłaś tę akcję z samolotem i terrorystą. Ciekawe czy coś na pokładzie statku się stanie ^^ /zaciera łapki/ Mam nadzieję, że jednak jakiś większy tragizm wprowadzisz ;D
Pozdrawiam serdecznie i czekam na news ^^
Liley
*Błagam, wyłącz tę obrazkową farsę! ;*
Magia pojawi się później... I to na serio troszkę dużo jej będzie, więc na chwilę obecną życie normalne :))
UsuńDziękuję, cieszę się że mi się to udało. A zobaczymy, zobaczymy co do tego tragizmu ;))
Wyłączę to cholerstwo, które też mnie nieźle denerwuje ;)
Cześć, ja z odpowiedzią na pytanie czy ocenię, choć jest nie zgodne z kanonem. Ocenię, ale zależy jak bardzo od niego odbiegasz, np. z charakterem postaci, jeśli nie widać WIELKICH różnic to jak najbardziej możesz...
OdpowiedzUsuńO to super :))
UsuńTo jakbyś mogła to ocenisz?
No, no, no... mój potwór zwany Ciekawością, został właśnie dokarmiony, częściowo, ale został :D
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie, spodziewałem się czegoś innego, nie terrorysty na pokładzie, za co też dziękuję ^^
No a tak to wszystko ładnie, pięknie. Tylko... czy Hermiona coś knuje? W przypływie takich nerwów może coś zmajstrować.
Chyba nie mam nic więcej do przekazania.
Pozdrawiam, proszę o podarowanie mi weny i czekam na kontynuację ;)
Heh, masz rację, bo przy moim rozstrzeleniu pomiędzy "projektami", jak zwykłem nazywać swoje różne wypociny, to byś pewnie wstawiła 30000 komentarzy tam - swoją drogą, to by wyglądało na gigantyczny fejm :D
Usuńchwilunia17@wp.pl
Przy okazji pierwszego powiadomienia na mailu, prześlę obiecane już gdzieś tam wcześniej moje sklejone prace, aż 2, ale są :)
Korzystając z chwili wytchnienia i nie doszukawszy się zakładki SPAM, chciałabym zaprosić Cię na moje nowe opowiadanie, w którym główną rolę gra sam Draco Malfoy :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam!
[www.szepty-zycia.blogspot.com]
Liley :)
Już jest zakładka, ale spokojnie nie masz co się martwić, zajrzałam na twojego bloga i mi się spodobał, zostawiłam komentarz pod prologiem i z niecierpliwością czekam na rozdział pierwszy :)
UsuńTrafiłam tu zupełnie przez przypadek, ja anty fanka łączenia Draco z kimkolwiek z bohaterów znanych z serii ,,Harry Potter,, , osoba która nie do końca delikatnie mówiąc lubi Giny... po jednym rozdziale przeczytanym z całkowitych nudów muszę przyznać że porostu mnie zafascynowałaś , zaraz zabiorę sie za czytanie całej reszty rozdziałów. Dziękuje za to że ktoś wreszcie zmienił mój pogląd na postać Giny Wesley.
OdpowiedzUsuńCałuje i życzę weny Salvio Hexia
PS. Będę zaszczycona jak wejdziesz na mojego bloga (http://gra-w-milosc.blogspot.com/)
Ojej! :o
UsuńMiło mi że cię przekonałam do Ginny. Naprawdę nie wiesz jak się cieszę, że przekonałaś się do niej i będziesz dalej czytać.
Oczywiście że wejdę na twojego bloga, z miłą chęcią przeczytam co tam wyskrobałaś i na pewno skomentuję.
Ależ nie masz za co dziękować, naprawdę. Nie wiesz jak to jest miło kiedy przekonujesz kogoś do nie lubianej postaci, czuję się dumna i to naprawdę. To raczej ja Ci dziękuję za to że tu wpadłaś, chociażby przez przypadek.
Również całuję i pozdrawiam.
Oh, no nie! Weź pisz jakieś gorsze rozdziały, czy coś, bo już mi brakuje epitetów na opisanie twojego niezwykłego bloga. :)
OdpowiedzUsuń"Terrorysta? Myślałam, że się rozbiją, albo będzie bomba i wybuchną i wpadną do oceanu, a Ginny będzie dryfować na kłodzie... dobra, wyobraźnia mnie ponosi. xd"
Może nie czytaj tego w cudzysłowiu :D
Rozdział jak zawsze sprawia, że czuje się jak główni bohaterowie - już ci to mówiłam, ale świetnie piszesz.
Lecę czytać dalej, Prongs :)
Hahahha xd
UsuńRozdziały i tak są kiepskie więc...no..nie wiem, postaram się pisać gorzej, naprawdę! Wyobraźnię masz wybujałą koleżanko :D
Dziękuję za każdy twój komentarz :)
Witam !
OdpowiedzUsuńJak zwykle kolejny świetny fragment, lecz ten szczególnie mi się spodobał.
Przepraszam, że piszę komentarz ponad miesiąc po zamieszczeniu fragmentu, ale przyznam się szczerze, że dopiero teraz znalazłam czas, by go przeczytać.
Pozdrawiam i życzę dalszej weny i świetnych pomysłów !